Lucinda Riley "Siostra Księżyca" - Romska kultura

W końcu! Jeżeli wcześniej udało mi się was przekonać do Siedmiu sióstr, to być może ta część jest już za wami, albo może czekacie na wszystkie książki z cyklu? :) 
Tak dla przypomnienia podam już tutaj linki do poprzednich części! Jeżeli jesteście tu nowi i nie znacie jeszcze twórczości Lucindy Riley to czas to zmienić. 
Mamy kolejne części 1 - Siedem sióstr, 2 - Siostra Burzy, 3 - Siostra Cienia, 4 - Siostra Perły i nasza najnowsza w kolekcji 5 - Siostra Księżyca, o której porozmawiamy w tym poście. 
Bardzo polecam zacząć czytanie od pierwszej części, jednak jeśli nie macie ochoty na pozostałe, to te część jak najbardziej możecie chwycić od zaraz, chociaż może nie sprawić wam tyle radości ;)

Tiggy, Tiggy, Tiggy! Nie wiem, czy tylko ja się obawiałam tej książki? Podchodziłam do niej najeżona, przeczytałam kilkadziesiąt stron i rzuciłam się na inne książki. Tiggy była już, we wcześniejszych tomach, wspominana czasami, jako dziwna, uduchowiona siostra - i chociaż nie mam nic przeciwko takiemu stylowi życia, sama żyję trochę w tym kierunku, tak tutaj bałam się że autorka trochę przesadzić i zrobi z Tiggy dziwadło.

I trzeba przyznać, że Tiggy faktycznie nie jest jak reszta dziewczynek. Jej podróż zaczyna się w mroźnej Szkocji, oczywiście ta siostra nie może mieć innego zadania, jak opiekowanie się zwierzętami, zdarzenia, które się tam dzieją oczywiście doprowadzają do wybrania się ze skalanego zimą kraju do stosunkowo ciepłej Hiszpanii. W tej części tło historyczne nie odgrywa aż tak wielkiej roli, przynajmniej dla mnie. Głównie skupiamy się na Tiggy oraz współczesnych tematach takich jak weganizm, feminizm, napastowanie przez mężczyzn.
Carmen Amaya
Tiggy jednak dowiaduje się też o swoim romskim pochodzeniu, odszukuje krewnych, widzi jak się żyło w czasach jej babki, o której to właśnie jest tło historyczne.
Historia co prawda tutaj nazwanej Lucii, jest mocno inspirowana prawdziwą romską tancerką flamenco, znanej na cały świat Carmen Amayi. Jest to na tyle barwa postać, z tyloma podaniami na temat jej życia, że autorka jedynie mogła się inspirować tą postacią. Śledzimy Lucię od małej dziewczynki do dorosłej kobiety, która zawsze chciała zatańczyć po więcej, co dla romskiej kobiety w tamtych czasach było nie lada wyczynem.
Autorka prześledziła także wiele podań o Romach, dzięki czemu mamy cudowny obraz ich kultury. I to właśnie tutaj pojawia się ten czynnik duchowieństwa Tiggy, jako że romowie pomimo wiary w Boga, zostawali też wierni siłom bruja - wiedźm, które potrafiły uzdrawiać, przewidywać przyszłość, byli to ludzie bardzo uduchowieni.
Jakkolwiek to dla was brzmi, Ci ludzie w to wierzyli, wierzą, to jest ich kultura i mi osobiście wydaje się to niesamowite i zdecydowanie warto było o tym poczytać!
W tej części ponownie autorka splotła historię z mitologia i przeniosła to wszystko na czasy teraźniejsze co zgaduję, łatwe nie było. Mit o Tajgete mówi, że została ona zamieniona w łanie by schronić się kamuflażem przed Zeusem, który chciał ją dopaść, kiedy się zorientował w co się zmieniła, zaczął na nią polować. Jestem pod wrażeniem jak autorka sobie poradziła z przekształceniem tego mitu na kobietę naszych czasów!
Lucinda Riley po raz kolejny nie zawiodła!

Jeśli jesteście ciekawi, i chcecie zdobyć więcej informacji:
Mit o Tajgete KLIK
Carmen Amaya KLIK
Jaskinie Sacromonte KLIK oraz KLIK


Za możliwość przeczytania "Siostry księżyca" bardzo dziękuję wydawnictwu Albatros. 


Wpadajcie na mojego instagrama, by być na bieżąco!
W związku z aktualizacją snapchata teraz jestem najaktywniejsza 
Fanpage (klik)

*Wszystkie zdjęcia oraz tekst są własnością: Zoella PL

Prześlij komentarz

0 Komentarze